Wieści z Bangladeszu: Relacja ze spotkań

W ubiegłym tygodniu gościliśmy w Polsce dwójkę wyjątkowych gości: Rokeyę Rafique oraz Babula Akhtera, którzy przylecieli aż z Bangladeszu, by opowiedzieć o sytuacji pracownic w fabrykach odzieżowych oraz o wpływie tego przemysłu na ich rodzime społeczeństwo.
Wieści z Bangladeszu: Relacja ze spotkań
Swój pobyt w Polsce nasi goście spędzili bardzo intensywnie. Zorganizowaliśmy trzy spotkania – w Warszawie, Krakowie oraz  Łodzi – licznie przez Was odwiedzane, za co raz jeszcze serdecznie dziękujemy.
 
Babul Akhter - przewodniczący Bangladeskiej Federacji Pracowników Sektora Odzieżowego i Przemysłowego – przybliżył nam przede problemy, z którymi borykają się zarówno pracownice jak i przedstawicielki/ele związków zawodowych. Jego wypowiedzi zgodne były w znacznej mierze z wnioskami z raportu Clean Clothes Polska na temat sytuacji w łańcuchach dostaw polskich koncernów odzieżowych. W Bangladeszu działa około pięciu tysięcy fabryk odzieżowych, jednak w zaledwie 146 udało się zarejestrować związki zawodowe. Akhter podkreślał, że banglijskie prawo pracy – gdyby było egzekwowane – zapewniałoby pracownicom poprawne warunki pracy. W opinii działacza zaledwie ok. 10% fabryk wdraża w stopniu dostatecznym krajowy kodeks pracy. W pozostałych sytuacja jest znacznie gorsza.
 
Głównym problemem – oprócz słabych norm bezpieczeństwa i prześladowania związków zawodowych – są niskie płace. W 1994 r. płaca minimalna w sektorze odzieżowym wynosiła ok. 930 taka (12 USD), w 2006 r. – po intensywnych protestach, w tym blokadach dróg – płaca ta wzrosła do 1600 taka, w 2010 – również po protestach podniesiono ją do 3000 (choć pracownice postulowały podwyżkę do 5000). Akhter zaznaczył też, że za każdym razem, gdy płace idą w górę, podwyższeniu ulegają też ceny popularnych dóbr i usług: wynajmu mieszkań, żywności, transportu etc., przez siła nabywcza pracownic wcale nie ulega zwiększeniu. Dodatkowo, podwyżki skutkują też podniesieniem celów produkcyjnych  (czyli np. ilości sztuk odzieży do wyprodukowania dziennie), obarczaniem jednej osoby pracą, którą dotychczas wykonywały dwie osoby etc.
 
W 2010 r. w wskutek protestów na tle płac, doszło do aresztowania Babula Akhtera, który spędził w areszcie 30 dni doświadczając przemocy fizycznej ze strony funkcjonariuszy policji. Zarzuty przeciwko niemu zostały umorzone dopiero w kwietniu bieżącego roku. Akhter opowiadał też o nieustającym nękaniu związkowców i związkowczyń przez aparat państwa, o podsłuchach telefonicznych, nachodzeniu, zastraszaniu. Wspominał o zdominowaniu klasy politycznej przez biznesmenów i przedstawicieli sektora odzieżowego oraz o powszechnej korupcji i łapówkarstwu. Na 300 członków parlamentu, 10% to właściciele fabryk odzieżowych, zaś 50% to biznesmeni – ubolewał Akhter nad słabą reprezentacją pracowników w strukturach władzy.  Związkowiec zaznaczył jednak, że po katastrofie Rana Plaza władze Bangladeszu dostrzegają konieczność uczynienia branży odzieżowej bardziej bezpieczną i zgodną z międzynarodowymi standardami. Podkreślił, że wielka tragedia, która dotknęła pracowników i pracownice 5 fabryk zlokalizowanych w Rana Plaza już teraz ma wpływ na warunki pracy w 5 tysiącach fabryk rozmieszczonych w kraju. Oby pozytywne zmiany okazały się trwałe.
 
Akhter wzywał też do przyłączania się do międzynarodowych kampanii i akcji protestacyjnych dot. warunków pracy w sektorze odzieżowym w Bangladeszu. Przekonywał, że jego własna biografia dowodzi skuteczności międzynarodowych nacisków. Uważa, że został wypuszczony z aresztu właśnie dzięki międzynarodowym kampaniom obywatelsko-konsumenckim nawołującym do jego uwolnienia. Przestrzegał też przed bojkotem produktów z Bangladeszu, wskutek którego wiele osób mogłoby stracić pracę. Nawoływał też do nabywania większej ilości produktów z Bangladeszu, co jednak wydaje się mocno kontrowersyjne w kontekście ekologicznego kryzysu i konieczności zredukowania globalnej produkcji oraz  konsumpcji.
 
Z kolei Rokeya Rafique – prezeska „Karmojibi Nari”, wiodącej organizacji pozarządowej w Bangladeszu, która zajmuje się wzmacnianiem pozycji kobiet skupiła się na wpływie rozwoju przemysłu odzieżowego na sytuację swoich krajanek. Wskazała, że praca w fabrykach odzieżowych pozwoliła kobietom – po raz pierwszy – wydostać się z sektora nieformalnego (opieka, rolnictwo, drobna przedsiębiorczość) – i - przynajmniej oficjalnie – korzystać z praw nadawanych kodeksem pracy. Podkreślała jednak, że w patriarchalnych banglijskim społeczeństwie kobiety traktowane są jako obywatelki drugiej kategorii, zatrudniane właśnie ze względu na powszechną uległość i podporządkowanie mężczyznom – brygadzistom, kierownikom, dyrektorom fabryk. Rafique wskazał, że o ile w 1971 r. związki zawodowe istniały w większości sektorów gospodarki, w branży odzieżowej były praktycznie nieobecne, właśnie z uwagi na zdominowanie tego sektora przez kobiety.
 
Wśród kobiet obserwuje się wyższy poziom analfabetyzmu, zazwyczaj ich edukacja ogranicza się do 5 klas obowiązkowej szkoły podstawowej, przez co w chwili przybycia do fabryki umiejętność czytania została już przez nie stracona. Na niekorzyść kobiet działa też prawo spadkowe stawiające mężczyzn w pozycji bardziej uprzywilejowanej. W rezultacie praca w fabryce, pomimo potencjalnie emancypującego charakteru, nakłada na kobiety często więcej obowiązków niż dotychczas zmuszając je do łączenia pracy zarobkowej z obowiązkami domowymi, w które mężczyzna się nie włącza, chyba, że w zakresie podejmowania kluczowych dla gospodarstwa domowego decyzji.
 
Organizacji Rafique prowadzi więc szereg działań, których celem jest edukowanie kobiet w zakresie przysługującym ich praw oraz zachęcanie ich do aktywnego działania na rzecz poprawy warunków pracy poprzez wstępowanie do związków zawodowych i ukierunkowanie ich priorytetów na poprawę sytuacji kobiet z uwzględnieniem jej specyfiki.
Iwona Bojadżijewa, 06.06.2014